piątek, 19 lipca 2013

INFORMACJA.

Niestety, nie udało nam się dodać nowego, trzeciego rozdziału. 
Dzisiaj jedna z nas wyjechała na wakacje, a druga, czyli ja, wyjeżdżam jutro. Wracamy 4-5 sierpnia. Także po powrocie bierzemy się ostro za pisanie. ;)
 
Udanych wakacji. Pozdrawiamy. P&P.

czwartek, 4 lipca 2013

2.



"Kolejny dzień mnie budzi.. Mnie również, cześć. Napiłbym się zimnej wódzi.."

Kolejny zwykły dzień, po w miarę przespanej nocy. Spojrzałam na zegarek, jest pięć minut po ósmej. 

-Dopiero ósma, a ja już nie śpię ?! -to była moja pierwsza myśl. Położyłam się znów wygodnie do łóżka, ale nie mogłam ponownie zasnąć, co bardzo mnie zdziwiło. Ale to nic. Zwlekłam się z mojego łoża i poszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic. Później zrobiłam makijaż i ubrałam się. Dopiłam sok z wczoraj i wyszłam z mieszkania. Maszerując Spalskimi ulicami, po głowie snuł mi się pomysł, żeby pójść na ten trening. Ciekawiło mnie co ten.. no.. Michał, miał mi do powiedzenia.. 
Gdy szłam do domu zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz "nr prywatny". Odbiorę.
-Słucham?
-Cześć. Chciałam Ci powiedzieć że bardzo Cię kocham, i to nie tak że mnie nie obchodzisz. Za niedługo wszystko będzie inaczej, uwolnię się, uwolnimy się.
-Mama? O co chodzi? Można jaśniej? 
-Potrzeba mi jeszcze trochę czasu, wytrzymaj. 
-Ale... - nie skończyłam, sygnał się urwał.
O co może chodzić? Ojciec znowu ją pobił ? Nie oddzwonię, boję się, za dużo przez niego cierpiałam. Szkoda mi mamy, ale po części sama się w to wpakowała, nie chciała od niego odejść, tak jak zrobiłam to ja. Mimo że jestem dorosła, on każe mi tu pracować, gdybym się sprzeciwiła mogłabym już dawno nie żyć... 

***

oczami Michała:
Dziś trening, oddałbym wszystko żeby przyszła. Była taka piękna, a zarazem tajemnicza. Nawet nie wiem jak się nazywa, jej trener musiał coś o niej wiedzieć więcej, ale nie chciał mi powiedzieć, gdyby chociaż udało by mi się dostać ten adres.. Ale jest nadzieja, nadzieja matką głupich..

***

oczami Emi.
Dochodziła 15 z minutami, wcześniejsza część dnia przeminęła bez większych atrakcji. Zrobię to, chociaż się waham, wzięłam telefon do ręki i... 
-Dzień dobry. Mam takie pytanie odnośnie tego treningu. 
-Za 20 minut, tam gdzie tamtym razem.
-Skąd Pan...? Nie ważne, dziękuje. 
-Do zobaczenia.
Tak, zadzwoniłam do trenera. Skąd on do jasnej cholery wiedział o co chce zapytać ?! Może nawet i dobrze, pewnie spanikowałabym mając się o to zapytać. 20 minut ? Nie wyrobie się, najwyżej się spóźnię. Poprawiłam ranny makijaż, a moim kręcony włosom dałam opadać na ramiona. Co mam założyć? Pięciominutowe przewalanie szafy do góry nogami dało końcowy efekt. Niemalże biegiem wyszłam z mieszkania i poszłam w kierunku spalskiego ośrodka. Mimo że miałam kilkanaście minut spóźnienia, jak najciszej weszłam na halę i usiadłam wysoko, tak aby nikt mnie nie widział. Obserwowałam poczynania wszystkich z osobna. Ale jakoś nigdzie nie mogłam znaleźć wzrokiem JEGO. Wkurzyłam się, nie po to tłukłam się tutaj, żeby go nie było. Siedziałam w zamyśleniu jeszcze jakieś dobre 15 minut. Na szczęście chyba nikt nie odczuł mojej obecności tutaj. Trening chyba dobiegł końca. Niezauważalnie zeszłam z trybun i szłam w kierunku wyjścia. Byłam już przy drzwiach, które w tym właśnie momencie otworzyły się, odpychając mnie, a ja niefortunnie upadłam na ziemię... 
-Ała... 





***
Łapcie dwójkę. ;) Bardzo Wam dziękujemy za wszystkie komentarze ♥ Naprawdę miło się je czyta. :) 
Jutro starcie nr. 1 z USA. Trzymamy mooooooooooooooocno kciuki.

Narazie. P i P :)




czwartek, 27 czerwca 2013

1.

Po co żyć, skoro i tak umrzemy? Po co marzyć skoro i tak to się nie spełni? Po co się przywiązywać, jeśli druga osoba prędzej czy później kopnie nas w tyłek? Nie wiem dlaczego moje podejście jest takie, a nie inne. Może ze mną jest coś nie tak? Nie wiem i szczerze mnie to nie obchodzi.
Zaczyna się sezon reprezentacyjny, coraz więcej treningów aby dobrze wykonać układ. Jest coraz cieplej, ale ja i tak nie założę koszulki na ramiączkach. Nie zniosłabym spojrzeń ludzi. Dla nich cięcie się oznacza chorobę, psychiczną chorobę, a dla mnie to odpłyniecie od rzeczywistości, ulga. Dziś idę na halę, siatkarzyny mają trening. Mamy zorientować się kiedy wchodzimy i kiedy schodzimy z parkietu. Na hali Siedziałam tak jakby nie obecna, nawet nie zauważyłam kiedy zaczęło się coś dziać. Widzę boisko, słyszę krzyki, widzę piłkę i ciemność. Nie wiem ile byłam nie przytomna, ale obudził mnie zimny prysznic, bowiem ktoś wylał mi wodę na głowę.
-Pojebało Was do reszty?
-Nic Ci nie jest?
I wtem ujrzalam niebieskie, przerażone teczowki.
-Trochę mnie boli glowa. Nie, co ja mówię. Bardzo boli.
-Lekarza! Lekarza! - krzyknął panicznie.
-Nie, nie trzeba. Dam radę.- choć wcale nie byłam tego taka pewna. Ale to może być idealny pretekst, abym mogła stąd wyjść. Niepewnie podniosłam się z parkietu i podeszłam do trenera, czy jak mu tam.
-Trenerze mogę iść? Do domu.

-Boli?
-Boli.
-To idź, tylko niech ktoś Cię odprowadzi.
Chętnych nie było, prócz jednego. Wzrostem niski, uśmiechem wielki.
-Ja mogę pójść. Ode mnie oberwala to tym bardziej powinienem.
-Nie zgadzam się, dam sobie radę, do widzenia.
Było tak jak myślałam, nikt się nie narzucał i z hali wyszłam samotnie. Przyszłam do domu, głowa bolała mnie niemiłosiernie, ale wytrzymam. Nie poddam się. Ja się nie poddaje. Poszłam wziąć gorącą kąpiel, musiałam przemyśleć dzisiejszy dzień. Leżąc w wannie, myślałam o tym siatkarzyku, który chciał mnie odprowadzić. Nie wiem dokładnie jak on się nazywa, nigdy głębiej w to nie wnikałam, bo jakoś mnie nie interesowali. Wyszłam z wanny i chciałam się położyć, ale zadzwonił mój telefon. Trener. Musiałam odebrać.

-Słucham? -powiedziałam beznamiętnie.
-Dobry wieczór. Przepraszam, że dzwonię, ale chciałem zapytać jak się czujesz?
-Tak jakoś dziwnie, ale o wiele lepiej, niż wcześniej. Dziękuję za troskę.
-Nie ma sprawy. Michał miał straszne wyrzuty sumienia. Chciał wyciągnąć ode mnie Twój adres.
-Oczywiście nie dał mu Pan?
-Nie, o co był bardzo zły. Ale chciał Cię jakoś przeprosić. Jak dojdziesz do siebie przyjdź na trening.
-Zastanowię się. Przepraszam muszę już kończyć. Do widzenia.
-Cześć Emilko. Trzymaj się.
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i położyłam się. Michał- ładne imię, jak właściciel. Tak wg dlaczego o nim myślę? Nie ważne. Jest 17, ale pójdę spać. Może faktycznie wybiorę się na ten trening, tylko muszę dowiedzieć, kiedy jest najbliższy. Ale to jutro. Wszystko jutro. Ostatkiem sił zgasiłam światło i zasnęłam...

***
Cześć Wam. Dodajemy pierwszy rozdział i dziękujemy o komentarze pod prologiem. czytasz= zostaw po sobie komentarz, to bardzo motywuje. Rozdział drugi postaramy się dodać jak najszybciej.
P&P


sobota, 22 czerwca 2013

Prolog.




Moje życie to rutyna. Zero przygód, zero emocji. Dom, trening, mecz, dom. Dom, trening, mecz, dom. Zero życia prywatnego. Może dlatego ze wychowałam się bez przyjaciół. Bez tych przyjaciół, bez których teraz nie mogę życ. Nie, nie mam słodkiej best friend. Moim przyjacielem jest żyletka i butelka wódki czy whisky. Nie jestem nałogowcem, po prostu lubię sobie wieczorem trochę wypić. 

Niestety bycie chellederką, w kadrze Polski stopniowo mi tego zabrania, wiec stopuje. Od ubiegłego roku jestem na każdym meczu, czy na wyjeździe, czy na miejscu. Tak chciał mój tata, a ja nie mogłam mu się sprzeciwić. Chciałam być siatkarka, robiłam sobie złudne nadzieje ze może się udać. I za to pozdrawiam Cię tato środkowym palcem ze to wszystko zaprzepaścił. Zżera mnie zazdrość gdy widzę tych siatkarzy, wiec staram się zachować dystans, postanowiłam sobie, ze im nie ulegnę, nie sadziłam że złamie swoja obietnice.



_______________________________



Cześć wszystkim. Taki mały wstęp na początek. To jest nasz pierwszy blog, więc prosimy o wyrozumiałość. 
P i P


Uwaga. Jeżeli chcesz być na bieżąco o nowych rozdziałach, daj w komentarzu link do swojego bloga, twittera lub nr gg. Jeżeli chcesz, żeby Twój blog był polecony u Nas, napisz to w komentarzu :)